Jesiennie…
Jesiennie…
Szron poranny krzewy i drzewa pokrywa
Rani płaszcz jesieni srebrnymi igłami
Echo w leśnej dziupli w łkaniu się rozpływa
Barwy lata gasną pomiędzy sosnami
Rozszalały wicher do lotu się zrywa
Obłoki silnymi goniąc podmuchami
Na ziemię w podrygach liść ostatni spływa
Irga czerwonymi kusząc owocami
Efektownie zwiędłe trawniki przykrywa
Zanim złota jesień zostanie za nami
Łańcuch chmur burzowych znienacka rozrywa
Olimpu łączniczka pomiędzy światami
To Iris łuk tęczy na chwilę przyzywa
Odpędzając smutki… nadziei barwami…