To nie deszcz
To nie deszcz
To nie deszcz, tylko mżawka po oknach szeleści
Otulając świat cały wilgotną kurtyną
Kiedy dni rozchlapane na zawsze odpłyną,
Ile w sercu się jeszcze cierpliwości zmieści?
Po zimie chcę wiosny, a tu jesień bez końca
Zszarzałe dni i noce toną w łkaniu nieba
Wiem, czego do poprawy nastroju mi trzeba
Wśród kropli rozszlochanych, ja pożądam… słońca!
Czy marzanna pomoże? Niecierpliwie czekam
Chwili, gdy jak chcą przysłów przykazania wieszcze
We wstążki przystrojoną, poniesie w dal rzeka
Wtem staję, ogarnięta nieprzepartym dreszczem
Olśnieniem, że pomimo marcowych narzekań
W upalne dni lata ja zatęsknię… za deszczem
_