Zbieranie kasztanów
_
Zbierałam dzisiaj kasztany,
Najróżniejsze, rude, brązowe,
Z łupinek już wyłuskane,
Snuć swoją opowieść gotowe.
Małe szeleszczą bezgłośnie,
O wietrze, co strącił je z drzewa,
Turlając się w liściach radośnie,
Spadły, pewnie tak trzeba.
Te wielkie dumnie się puszą,
Gdyż dobrze widać je w trawie,
Wcale się starać nie muszą,
By baśnią wabić ciekawą.
Jasne, co w słońcu rozbłysły,
Śpiewają lśniącą piosenkę,
Tak rozbudzają mi zmysły,
Kusząc, by wziąć je do ręki.
Ciemne, ze słojem wyraźnym,
Z połyskiem czekoladowym,
Bajają o życiu w przyjaźni,
Słodkiej, w odcieniu miodowym.
Wszystkie, po które się schylę,
Wśród liści i trawy rdzawej,
Później przypomną mi chwile,
Te nawet najmniej ciekawe…
_